- Nie jest łatwo być imigrantem w Bolesławcu, dla Was jesteśmy czarni, ale niestety biedniejsi i trzeźwiejsi od amerykańskich żołnierzy - mówi Kostek

- Mieszkasz w Bolesławcu, co Cię skusiło do życia w tym mieście
Kostek: - Jak na obecne czasy wciąż jeszcze jest tutaj dożo zieleni i, zazwyczaj, względny spokój. Liczyliśmy też z moją ukochaną, wybierając to miasto, na jakiś szacunek dla naszej odmienności i względny spokój…
- Przeliczyliście się?
- Trochę tak, nie oczekiwaliśmy takiego rozgłosu i zainteresowania naszym życiem. Nie jest nam to do niczego potrzebne. Nie ułatwia, utrudnia.
- Miasto Bolesławiec od lat stara się kusić nowych mieszkańców. Zerowymi (jeszcze niedawno) podatkami, darmową komunikacją miejską, inwestycjami w kulturę i rekreację… Co skusiło Was, jak czują się tutaj imigranci?
- Podatki nas nie dotyczą, korzystanie z komunikacji miejskiej w tak małym mieście byłoby poniżej naszej godności, rekreacji nie trzeba nam organizować, radzimy sobie z tym świetnie, tak samo jak każdy rozumny człowiek. A co do kultury… Owszem, budynki kulturalne kulturalnie stoją, ale często puste, a jakość lokalnej oferty kulturalnej jest niestety bardzo prowincjonalna.
- To stwierdzenie mogłoby urazić wielu lokalnych twórców i działaczy kultury…
- Właśnie dlatego, że są lokanymi twórcami. Ludzie świadomi wartości tego co tworzą, nie mają kompleksów.
- Dość ostre słowa jak na imigranta, ktory dostał tutaj, w realu i w przenośni, dach nad głową. Ktoś mógłby uznać Twoje słowa za niewdzięczność.
- Nawalony jak stodoła amerykański żołnierz (widok w tym mieście permanentny) ma tutaj lepiej niż najlepszy z nas. W ich przypadku nikt nie patrzy na kolor, zachowanie w miejscach publicznych, liczą się tylko pieniądze. My tych pieniędzy nie mamy, przeprowadzamy się tutaj z troski o swoje dzieci. A dla tutejszych mieszkańców stan konta to niestety rzecz kluczowa w ocenie zamieszkujących tutaj obcych.
- W moim poczuciu zostaliście tutaj otoczeni troską. Twoje słowa są dość niewdzięczne.
- Możesz tak to odbierać, ale postaw się na moim miejscu. Rozumiem, że mieszkasz tutaj od lat, płacisz tutaj podatki i uważasz to za podstawy traktowania Cię, jak Wy to mówicie, po ludzku. Ale nie jesteś lepszy ode mnie, może jesteś bardziej stąd, ale czy to Ci daje większe prawa? Macie spaczoną perspektywę, wydaje Wam się, że jesteście ważniejsi, bo jesteście gdzieś, w sensie zamieszkania, dłużej obecni. Tylko dlaczego Twoja obecność ma być ważniejsza od mojej?
- No nikt się nie trzęsie nad moimi warunkami życia i nikogo one w tym mieście specjalnie nie obchodzą. O Tobie nie można tego powiedzieć.
- Padasz ofiarą propagandy i marketingowego mitu o trosce o nasz los. Zanim zamieszkaliśmy w tym konkretnym parku (choć nazywanie tej przestrzeni parkiem to nadużycie) moją ukochaną zgwałcono w nim dwukrotnie, mnie pobito.
- No ja nie odpowiadam za Wasze patologiczne ptasie zwyczaje.
- I teraz sam zaczynasz traktować mnie jak imigranta, oceniać nasze zwyczaje (śmiech). Wasze są inne?
- Ok, zostawmy to. Wroćmy do, jak to ująłeś, „marketingowego mitu”. Przypomnę fakty: Mieszkańcy Bolesławca czekają na uruchomienie tężni solankowej w parku przy Centrum Wiedzy. Tężnię kupiono parę lat temu z ich podatków, mają prawo tutaj posiedzieć, zrelaksować się, korzystać z inhalacji itd. Przychodzą tutaj nawdychać się zdrowia. Wy im to uniemożliwiacie, bo ich tężnię wybieracie sobie jako miejsce budowy gniazda.
Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji „Dolina Bobru”, odpowidające za tężnię, wydaje więc następującu komunikat:
Z radością oczekiwaliśmy na otwarcie tegorocznego sezonu tężni solankowej w Bolesławcu, jednak musimy poinformować, że jej uruchomienie na plantach miejskich przy ul. Głowackiego zostanie opóźnione. Powód? Okazało się, że w drewnianej konstrukcji tężni zagościły młode kosy, które wybrały to miejsce na swoje gniazdo. W związku z tym, w trosce o dobro ptaków i ich potomstwo, termin otwarcia tężni zostanie dostosowany do momentu, gdy młode kosy samodzielnie opuszczą swoje gniazdo.
Warto przypomnieć, że okres od wyklucia się piskląt do ich pierwszego lotu trwa około dwóch tygodni, a następnie przez kolejny miesiąc ptaki są jeszcze dokarmiane przez swoich rodziców. Biorąc pod uwagę ten naturalny cykl, Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Dolina Bobru informuje, że termin otwarcia tężni będzie ściśle uzależniony od tego, kiedy młode kosy będą gotowe do samodzielnego życia. (...) Chociaż czekanie na otwarcie może być frustrujące, warto pamiętać, że natura rządzi się swoimi prawami. Mamy nadzieję, że młode kosy wkrótce opuszczą swoje gniazdo, a my będziemy mogli cieszyć się dobrodziejstwami tężni solankowej na plantach miejskich.
- Wystarczy, bo się wzruszam.
- Kpisz z tego, a to dowód ludzkiej troski o los Twojej rodziny. Twoje podejście jest niewdzięcznością.
- Jasne, to przytoczone przez Ciebie oświadczenie brzmi pięknie, jak erupcja empatii, ale to taka trzecia z tishnerowskich prawd i cholerna manipulacja. Przeanalizuj proszę ten tekst. Niby chodzi o troskę, ale robi się z nas winnych tego, że ludzie nie będą mogli na razie korzystać z tężni:
„W trosce o dobro ptaków i ich potomstwo, termin otwarcia tężni zostanie dostosowany do momentu, gdy młode kosy samodzielnie opuszczą swoje gniazdo.”
Ładne, prawda? Ale wcześniej masz informację, że to to my wybraliśmy to miejsce na swoje gniazdo.
- Ależ to prawda!
- Wasza prawda, która nie uwzględnia warunków życia tutaj, bo dla Was mogą one być luksusowe.

- Co Ci się u nas nie podoba?
- Zaraz do tego przejdę, ale wróćmy do komunikatu z „troską o nasz los”. Przeczytaj sobie jeszcze raz to zdanie:
Termin otwarcia tężni będzie ściśle uzależniony od tego, kiedy młode kosy będą gotowe do samodzielnego życia.
Czyli: Ludzie, musicie poczekać przez kosy!
Dalej jest jeszcze ciekawiej:
Chociaż czekanie na otwarcie może być frustrujące, warto pamiętać, że natura rządzi się swoimi prawami. Mamy nadzieję, że młode kosy wkrótce opuszczą swoje gniazdo, a my będziemy mogli cieszyć się dobrodziejstwami tężni.
Biedni ludzie muszą poczekać, aż moje kochanie wysiedzi jaja, odchowamy dzieciaki i polecimy sobie w diabły, aby prawdziwy mieszkańcy mogli się poinhalować.
- No nie musiliście budować gniazda akurat w tężni!
- Spotkałem wczoraj znajomego, ma ksywę Łomot, jest gołębiem, Według Waszego prawa jest on pod ochroną gatunkową. Do końca lutego nie powinno mu się komplikować życia ze względu na okres lęgowy. Jak zresztą większości z nas.
Był cały roztrzęsiony starając się ogarnąć swoje gniazdo w kilka dni po tym, jak do naszego parku wparowali pilarze i ogłowili większość drzew. Na przełomie marca i kwietnia, w okresie lęgowym. Gniazd jest tutaj mnóstwo, ale zupełnie im to nie przeszkadzało. Płacą im ci sami ludzie, którzy decydują, że potrzebujecie tężni.
Naprawdę uważasz, że powiniśmy swoje dzieci ulokować na ktorymś z pobliskich drzew?
Doszliśmy do wniosku, że tężni może nie ogłowicie, bo wam na niej zależy. Logiczne, prawda? I w sumie mieliśmy rację.
- Mieliście szczęście.
- Raczej ptasie móżdżki. Co roku wpadacie do miasta z piłami i obcinacie gałęzie drzew i drzewa bez żadnego sensu i logiki. Waszym zdaniem sens w tym jest, bo chcecie aby miejska zieleń wyglądała… ładnie, czyli tak jak Wam się podoba.
Wyobraż sobie sytuację odwrotną. Nam podobają się ludzie bez rąk, więc co roku specjalne brygady ptaków z piłami w rękach obcinają wam łapy. Fajnie?
- Przejaskrawiasz.
- Nie, Wam się wydaje, że ten świat jest Wasz i ma być taki, jak Wy chcecie. Drzewo ma wyglądać, tak, żeby pasowało Wam do parku. Traktujecie wyszystko jak stworzone dla Was. Mało jest tak tępych i obłudnych egoizmów, jak ludzki.
- Obłudnych?
- Tak, pomyśl o Łomocie. Macie w nosie jego gniazdo i spokój, a założył je dwa drzewa od tężni, w której ja mam swoje. Jest gorszy, bo dla was jest jak latający szczur. Zarazki roznosi! Imigrant zasrany, autka Wam paskudzi. Ale jego kuzynów hodujecie dla pieniędzy jak psy i koty. I wtedy gołębie są ok. Bo macie z nich korzyści.
Oczywiście ludzie zarazków nie roznoszą, chorób zakaźnych własną głupotą nie zamieniają w epidemie…
- My żyjemy w tym mieście, Ty za parę miesięcy sobie polecisz, migracja uwolni Cię od naszego uciążliwego towarzystwa.
- Niekoniecznie, kosy migrują coraz rzadziej, bo to już nie ma sensu. W miastach mamy jedzenie cały rok, jest cieplej, mamy tak zróżniocowaną dietę, że dajemy radę. Widziałeś kiedyś bociany na śniegu?
- Tak.
- Wiesz jak się nazywa ten gatunek? Caeli malum…
- Zabawne… Ale tężnię opuściliście...
Miała tę zaletę, że nie zaatakujecie jej z piłami, choć gdyby nie ten komunikat o naszej obecności, nie przyłaziłoby tutaj tylu ludzi. Wcześniej mieli wywalone na tężnię, a potem co chwilę jakiś emeryt stukał laską pytając: Gdzie te wróble, gdzie te drozdy? Moje kochanie było tym nieco wkurwione.
Mamy z wróblami i drozdami więcej wspólnego, niż chcielibyśmy, ale bez przesady. Gdybym chciał zobaczyć ludzi, nie pytałbym gdzie te małpy, prawda?
Rozmowa z kosem była możliwa dzięki nowemu modelowi Bird AI opracowanemu przez korporację Kupa Cukru. Firma ta do jego opracowania użyła wyników wieletnich prac ornitologów i badaczy ptasiego życia, komunikacji ptaków i ich zachowań. Plotki, jakoby Kupa Cukru uczyniła to bez zgody setek naukowców kradnąc wybiki badań z ruskiego serwera, są zapewne pomówieniami. Dzięki Bird AI mogłem porozmawić z ptakiem! Jeśli naukowcom u zarania ich badań chodziło właśnie o lepsze zrozumienie ptaków, to skuteczność genialnego Bird AI od Kupy Cukru spełnia ich marzenia, bez względu na koszty.
Historia ogławiania drzew w okresie lęgowym i tegorocznego wstrzymania uruchomienia tężni w Bolesławcu jest całkowicie prawdziwa. Podobnie jak oficjalny komunika PWiK Dolina Bobru w tej sprawie. Realia życia w Bolesławcu i zachowania kosów również. Gniazda na pobliskich drzewach można jeszcze zobaczyć, gołębie także.
Caeli malum to oczywiście nie gatunek bociana. Chociaż…
